sobota, 18 września 2010

Sens życia według...MNIE

Życie ma sens do póty potrafimy czerpać z niego choć odrobinę radości  - ot i cały sens życia. Manifest hedonizmu? Hym... chyba nie, bo radość można odnaleźć nie tylko w uciechach czysto fizycznych. Radość daje, rodzina, miłość, przyjaźń, poznawanie siebie i świata, zdobywanie wiedzy i dzielenie się nią, wschodzące słońce i setki innych mniej lub bardziej doniosłych aspektów życia.
Paradoksalne jest to, że są ludzie którzy sens i radość odnajdują w cierpieniu własnym. Oddający cześć męczeństwu,  zatracający się w umartwianiu fizycznym i psychicznym, zatruwający swoje umysły przeszywającym bólem istnienia. Ludzie, którzy niczym lemingi pchane stadnym instynktem pędzą ku czarnej rozpaczy. Bez wytchnienia, bez odrobiny refleksji ... bez rozumu. Tacy, którzy potrzebują niczym powietrza, idola na wieczność umęczonego jak oni - pozornie gorszego, ale lepszego właśnie przez to sparszywienie radości życia. Tym idolem może stać się zarówno ich bóg, zmarły guru lub głowa państwa, jak i cały naród sponiewierany swoją tragiczną historią. Polska Chrystusem Narodów...ktoś kiedyś rzucił mimochodem... i tak zostało do dziś. Czy ci ludzie są szczęśliwi? Na swój sposób tak! Mają cel, mają sens, odnajdują radość w cierpieniu, w cierpieniu za które już wkrótce spotka ich wielka i wieczna nagroda ... tylko czy ona tam jest...czy to kolejna mrzonka umęczonego umysłu pragnącego tylko jednego, by ból się skończył!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz