niedziela, 19 września 2010

O słabości kary smierci.

Karać śmiercią czy nie karać? Oto jest pytanie.


Moja irracjonalna część umysłu, każe mi postępować według zasady oko za oko ząb za ząb. Jedynie emocjonalny stosunek do zemsty jaką jest kara śmierci, pozwala mi ją aprobować. Ale nasza osobowość to nie tylko irracjonalne emocje, to również racjonalna i logiczna analiza. Chciałby zająć się tu racjonalnymi przesłankami przeciw karze śmierci. Mam jednak świadomość, że pewnie zmieniłbym opinię pod presją emocji, jeśli sytuacja związana ukaraniem mordercy dotyczyła by mojej rodziny albo znajomych. Jak to w życiu bywa na ogół  punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Swoje argumenty buduję na postawie humanistycznej, która mimo wielu przeszkód jest ciągle filarem naszej cywilizacji. Zawsze kiedy schodziliśmy ze ścieżki humanizmu,  nasza cywilizacja robiła krok w tył.,  jeśli nie  stawała na skraju zagłady kulturowej. Tak było w średniowieczu, po upadku Rzymu  i w czasach wielkich wojen, a szczególnie podczas II wojny.
Dlaczego zatem pierwotny akt zemsty ostatecznej jest słaby? Po pierwsze kara śmierci jest ostateczna i z punktu widzenia zabitego, nie jest już wcale dotkliwa, dlatego że zwyczajnie nie ma on już  żadnego punktu widzenia, więc de facto jest karą jedynie pozorną. Kara winna być dotkliwa, tak by ten który jej doświadcza miał świadomość dlaczego cierpi. Nie chodzi mi o cierpienie fizyczne, a raczej pewną formę psychicznego upokorzenia, ograniczenia naturalne potrzeby swobody.

Karę ostateczną wykonujemy jedynie z nisko poziomowej żądzy zemsty która jest prawdziwym celem.  Nie jest nim dotkliwe ugodzenie człowieczeństwa winowajcy. Celem który próbujemy osiągnąć i usprawiedliwić majestatem prawa. Bo przecież eliminację zagrożenia jakim jest morderca można osiągnąć poprzez jego trwałą izolację od społeczeństwa. Do tego potrzebne są oczywiście zmiany w prawie i jego konsekwentne stosowanie. Może trzeba spowodować, że kary za okrutne zabójstwa odbywane będą w więzieniach o specjalnie zaostrzonym rygorze, bez możliwości warunkowego zwolnienia, gdzie skazani odczuliby dotkliwość kary i odosobnienia. Kontrargumenty mówiące o ekonomicznych kosztach utrzymywania tych więźniów, są przesadzone, bo po pierwsze skala zjawiska nie jest aż tak wielka, a po drugie postęp cywilizacyjny kosztuje tak tu jak i innych dziedzinach. W europie nadal pokutuje, widmo II wojny i związanych z nią obozów pracy. Jednak wydaje mi się, że obozy pracy dla zwyrodnialców i socjopatów, mogłyby okazać się wyjątkowo dotkliwą konsekwencją za zachowania a społeczne. Na pewno, bardziej niż dzisiejsze "sanatoria" penitencjarne, czy chwile strachu tuż przed szubienicą. 

Moim zdaniem zabicie człowieka przez innego można uzasadnić, jedynie jeśli dojdzie do niego w trakcie walki, w samoobronie, w obronie życia innego człowieka lub na jago własne życzenie. Zabijanie post  factum lub dla osiągnięcia jakiegoś celu społecznego jest jak igrzyska, które mają zadowolić pragnący krwi tłum. Tłum którego złe emocje i instynkty są takie same jak mordercy który morduje z zimną krwią. Wydaje się że wszystko jest przejrzyste do póki nie wmieszają się do tego różne doktryny światopoglądowe i religijne, ale to już temat na inną historię... bo my ludzie lubimy komplikować sobie życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz