poniedziałek, 28 lutego 2011

Człowiek z betonu.

Polityk, - bo o nim mowa w tytule - a ogólniej człowiek przy władzy z nominacji, to persona, której się wydaje, że znają się na wszystkim. Jak wiadomo jak ktoś zna się na wszystkim to w konsekwencji nie zna się na niczym.  Mimo to erudytów próżno  szukać wśród wierchuszki  władzy, raczej do tej elitarnej grupy nieproduktywnych pseudointelektualistów nie należą. Mądrość pozorna jaką, owa osobistość emanuje, mogłaby  przyćmić wybuch supernowej.  Tyle, że ta emanacja intelektu jest jedynie ich wybujałą fantasmagorią o tym za czym po cichu tęskni próżna osobowość. Jak głosi kolejna sentencja: głupi nie wie, że jest głupi, a mądry to wie. Niestety ci multidyscyplinaryści, bez krzty pokory, potrafią wymądrzać się i doradzać w każdej dziedzinie, za nic mając odmienne zdanie prawdziwych ekspertów. I tak to mamy w kraju przegląd niezwykłego inwentarza wszelkiej maści "widzimisie fachowców", a to historyk co to się zna na telekomunikacji, tu znów prawnik który poucza lekarzy, a to psychiatra od spraw wojskowości, czy socjolog od transportu. Żaden z nich nie spełnił się w swojej wyuczonej profesji, zostali więc politykami. A polityk - monolit z twardego zbrojonego intelektu - rzecz wiadoma zna się na wszystkim. Tak oto ta radosna banda ignorantów prowadzi nas, przez meandry rozwoju gospodarczego. Efekty ich kompetencyjności podziwiamy na co dzień. Stadiony zamiast dróg, rozsypujące się koleje państwowe, rosnące podatki i zadłużenie, populizm zamiast efektywnych reform, to wszystko daje obraz nędzy intelektualnej ludzi przy sterach władzy. Nie jest to domena jakiejś konkretnej opcji politycznej, ten stan utrzymuje się od lat i jest charakterystyczny dla ogółu "elit" politycznych.

poniedziałek, 21 lutego 2011

Samostanowienie na poziomie gatunku.

Człowiek, jako gatunek, by przetrwać musiał ciągle się dostosowywać. Stał się niezwykle mobilny, był zbieraczem i myśliwym jednocześnie. Jako wszystkożerna, maszyna biologiczna przystosował się do egzystowania, w imponującym spektrum krajobrazów i środowisk. Gdy okazało się, że to to nie wystarcza by odnieść spektakularny sukces biologiczny i pokonać przeciwności presji środowiska naturalnego, nasz gatunek jakby zwolnił w przemianach cech biologiczny, mających na celu poprawę dostosowania się do środowiska. Nagle pewne cechy funkcjonalne centralnego układu nerwowego, pozwoliły mu spojrzeć na środowisko jak na coś do okiełznania.  Na początku bez świadomości potęgi tego punktu widzenia, powoli zaczęliśmy uwalniać się z okowów genetycznego determinizmu. Zaczęliśmy od prostych domostw, zamiast jaskiń, potem przyszedł czas na rolnictwo i pierwsze miasta, od tych skromnych początków minęło zaledwie kilka tysięcy lat.