
Teraz jest łatwiej, za pieniądze można wynająć sprzątaczkę, opiekę przedszkolną, damę do towarzystwa, czy przychylność bóstwa w postaci odpustu. Dawniej stosunki sąsiedzkie wymagały żmudnego budowania znajomości, dziś wystarcza przelew na konto administratora budynku. Zamiast zadość uczynić sąsiadowi za wyrządzone szkody (np zalanie) wspierając go w remoncie, podajemy mu po prost numer naszej polisy i to zazwyczaj za pośrednictwem ubezpieczyciela. Jest wygodniej. Ale czy właściwie? Czy przypadkiem nie jest to prosta droga do wyobcowania. Kuriozalnym wydaje się fakt, że zatracamy umiejętność budowania relacji w przestrzeni społecznej realnego świata, a wielu z nas usiłuje je budować w cyberprzestrzeni Internetu. Tu uzewnętrzniają swoje emocje i budują relacje interpersonalne. Tyle, że tu też jest o wiele łatwiej, bo zazwyczaj anonimowo i na innym poziomie interakcji (emonitki, to nie zachowania behawioralne). Stąd Internet jako przestrzeń społeczna jest takim samym substytutem, jak pieniądze. Wydaje się, że we współczesnym świecie Homo sapiens z wolna przeistacza się w Homo consumer. Dobrze to, czy źle...? Nie można tej kwestii rozpatrywać w tak spolaryzowanych i jednoznacznych kategoriach, omawiane zjawisko ma charakter ewolucyjny i nie mamy na nie zbyt wielkiego wpływu, raz obrany kierunek rozwoju utrwala się na zasadach doboru drobnych zmian. To naturalny proces rozwoju naszej cywilizacji i mimo zakusów wielu tuzów ekonomii, nie poddaje się on kontroli. Podobnie jak wynalezienie pisma, rolnictwa, czy kamiennych narzędzi, tak i pieniądze skierowały nas na drogę przemian, której konsekwencją jest współczesne konsumpcyjne społeczeństwo. Co z tego wyniknie w przeszłości? Czas pokaże, może to droga do nikąd, do zatracenia, a może to sposób na wyzwolenie się z okowów naszej emocjonalności i początek marszu ku technokratycznej przyszłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz